Oficjalna strona Martyny Rokity  
 
  INNA (fragmenty) 25.04.2024 22:17 (UTC)
   
 

INNA

Alina jest dziś uśmiechniętą, pełną życia i pomysłów młodą kobietą. Ma dwadzieścia cztery lata. Właśnie kończy studia...
[...]

Alina nie miała łatwego dzieciństwa. Od najmłodszych lat o wszystko musiała walczyć sama. Wychowywała się w domu bez miłości. Choć matka potrafiła oddać jej ostatnie pieniądze, by mogła kupić szkolny podręcznik, nigdy nie czuła się kochana, ani doceniana.
[...]
W szkole Ala nie miała przyjaciół, rzadko też z kimkolwiek rozmawiała. Wspólny język znalazła jedynie z Wandą, chorowitą dziewczynką, która w szkole była raczej gościem, ale zawsze pożyczała od Aliny zeszyty i wszystko przepisywała... Z Wandy też się wyśmiewano, ale to już odrębna historia.
Alina była bardzo dobrą uczennicą. Ze wszystkich przedmiotów miała piątki i szóstki. Swego czasu przejawiała nawet ponadprzeciętny talent plastyczny. Znakomicie przelewała na płótno to, czego od niej oczekiwano, ale nie sprawiło jej to radości.
Nie powinno się mówić źle o ludziach, ale ograniczone horyzonty pani Zakrzańskiej – nauczycielki od wszystkiego z klas „jeden – trzy”, stały się powodem kolejnych rozterek i poniżeń Aliny.
Było to w połowie lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. W telewizji i na ulicach królowało wówczas disco polo. Modzie tej uległa również pamiętająca obie wojny Zakrzańska, która nagle stała się fanką popularnego „Disco relaxu” oraz jego prowadzącego. Swoim „odkryciem” próbowała zarazić uczniów. Pewnego dnia zażyczyła sobie, by na lekcjach muzyki śpiewano piosenki z tego właśnie programu. Wkrótce doczekała się swego wymarzonego repertuaru. Zainteresowanie było tak wielkie, że lekcje muzyki odbywały się codziennie, najczęściej zamiast matematyki, o której Zakrzańska nie miała zielonego pojęcia. Dzieciaki podporządkowały się bez słowa, no może z nielicznymi wyjątkami, których rodzice uważali, że polskie disco to kompletne dno i zakazali im nie tylko śpiewania tego typu piosenek, ale również oglądania stacji lansującej tę muzykę.
Rówieśnicy Ali nie mieli idoli. Zazwyczaj za każdym razem śpiewali piosenkę kogo innego. Nie ważne co i jak, byle tylko dostać plusa. Ala już wtedy wyróżniała się spośród kolegów i koleżanek. Od pewnego czasu wnikliwie śledziła popularny program muzyczny i lansowanych w nim wykonawców. Tak naprawdę niewielu jej się podobało. Mało tego, niektórzy nawet drażnili wrażliwe uszy ośmiolatki.
Pewnego dnia dokonała wyboru. Postanowiła, że będzie śpiewać piosenki z repertuaru Marisoll, nazywanej przez prasę królową disco. Po trzech dniach Ala znała na pamięć cały repertuar Marisoll. I nie były to wcale piosenki dla dzieci, jednak wtedy nikt się nad tym nie zastanawiał. Taka była moda, taka fascynacja, takie czasy i takie niewybredne gusta. Muzyka porywała do tańca, a uroda Marisoll magnetyzowała spojrzenia nie tylko mężczyzn. Nie można było przejść obok niej obojętnie. Nawet ci, którzy mimowolnie nie przepadali za Marisoll, potrafili wymienić na jednym oddechu jej największe przeboje. Ponieważ Polacy z natury są zawistni, próbują zniszczyć kogoś, kto osiąga sukces w tym kraju. Nie potrafią przyjaźnić się z kimś mądrzejszym, czy bogatszym od siebie. Wkrótce podjęto działania mające na celu zrzucenie Marisoll ze szczytu popularności...
[...]
U Zakrzańskiej, na muzyce i wszystkich innych przedmiotach wciąż królowało polish disco. Czasy były wtedy jakieś weselsze, problemy mniejsze, świat wydawał się inny – lepszy. Wówczas nikt nie zadawał sobie trudu interpretacji którejkolwiek z rodzimych piosenek. Zwabione łatwo wpadającą w ucho melodią lub kolorowym teledyskiem dzieciaki, bez zastanowienie śpiewały piosenki, przeznaczone raczej dla dorosłych, a Zakrzańska była wniebowzięta.
Ala stała się ulubienicą Zakrzańskiej, co nie umknęło uwadze jej kolegów z klasy. Nie była wprawdzie faworyzowana, ale dość często chwalona i zachęcana do dalszej „pracy”. Wkrótce w oczach rówieśników, Alina przestała być Alą. Wszyscy zaczęli zwracać się do niej per Marisoll.
[...]
Za Alą wołano Marisoll nie tylko w szkole, ale także na podwórku kamienicy, w której mieszkała. Po raz pierwszy nazwał ją tak Marek, kolega z klasy, a potem nazywały ją tak wszystkie koleżanki. I to nie z sympatii. W sumie nie do końca wiadomo. Może mama jakiegoś dzieciaka wymyśliła, żeby Ali przyczepić łatkę Marisoll. Zresztą nie ważne. Bardziej istotne jest to, że niewinna ksywka wraz z przechodzącą modą na polskie disco i przeboje Marisoll, stała się przyczyną szyderstw i poniżeń dziewczynki.
Nastały czasy, kiedy „Disco relax” i Marisoll przestały być na topie. Niektórzy mówili, że nie ma większego obciachu niż disco polo, a kto słucha Marisoll jest wieśniakiem na maxa. Społeczeństwo zaczęło nagle bardziej niż kiedykolwiek, ujawniać swą nietolerancję wobec innych.
Zakrzańska odeszła na emeryturę. Ala otrzymała promocję do klasy czwartej, zresztą cała klasa przeszła dalej w niezmienionym składzie. Jednak skończyły się oceny z muzyki, wpisywane w rubrykę, pt. matematyka czy środowisko, skończyły się całodzienne śpiewy... Została tylko Marisoll pod postacią Ali i przybyło złośliwości.
Po wakacjach wszyscy wrócili do szkoły jacyś inni, jakby odmienieni, jakby bardziej dorośli, może mądrzejsi. Niestety nie lepsi.
W końcu zajęcia zaczęły odbywać się zgodnie z planem. Na polskim był polski, na biologii biologia, na matmie matematyka... i tu okazało się, że klasa po trzech latach nauki zna tylko dodawanie, odejmowanie i mnożenie do stu! I nic poza tym. Złośliwi, żartowali, że Alina jest najlepsza, bo zna wszystkie 101 piosenek Marisoll i dlatego, tylko ona może policzyć bezbłędnie 101 dalmatyńczyków. Było to bardziej żenujące niż śmieszne, ale wszyscy zwijali się ze śmiechu. Nauczycielka też była uradowana. Tylko Ali nie było wtedy wesoło. Doskonale wiedziała, że ma to na celu ośmieszenie jej osoby. Kiedyś Marek powiedział głośno: „Nasza Marisoll, to jest Ala jakby pani jeszcze nie wiedziała, znajdzie iks , bo znalazła nawet takie piosenki Marisoll, które nie wyszły na płytach, a ona je umie na pamięć. A jak już tak dobrze szuka to niech znajdzie jeszcze ten igrek z następnego zadania”. Alina popłakała się przy wszystkich. To nie było śmieszne, ale przykre, płytkie i żenujące... Podobne sytuacje miały miejsce na lekcjach innych przedmiotów. Niektórym bardzo zależało, by wszyscy nauczyciele dowiedzieli się, że Ala to Marisoll i że słucha muzyki uznawanej powszechnie za gorszą. Chcieli ją publicznie ośmieszać i czerpać z tego dziką satysfakcję. Tylko po co? Przecież Alina nigdy nie wchodziła z nikim w konflikty. Zawsze była cicha i uprzejma. Fakt, była trochę inna, bardziej rozumna i dojrzała niż wszyscy inni w jej wieku. Zamiast bajek oglądała programy informacyjne i publicystyczne. Wyrózniała się ponadprzeciętną inteligencją. Można było z nią rozmawiać naprawdę o wszystkim. Może właśnie to drażniło jej kolegów z klasy. Czyjaś pozytywna inność dla niektórych jest po prostu nie do zaakceptowania, jest nieprzyswajalna jak niektóre tłuszcze dla organizmu.
Choć często brakowało jej sił, Alina nigdy się nie poddawała. Płakała w poduszkę, ale następnego dnia twardo szła do szkoły, mimo że wiedziała, iż czeka ją kolejna fala szyderstw...
Do dziś nie wie, skąd miała w sobie siłę, by znosić wszystkie zamachy na jej psychikę i osobowość. Ala nigdy nikogo nie udawała. Zawsze była sobą, nigdy nie chciała, ani nawet nie próbowała być Marisoll, choć ją ceniła i podziwiała. To właśnie muzyka pozwoliła przetrwać trudne czasy. Ze wszystkim radziła sobie sama. Była zbyt dumna i zbyt samodzielna, by prosić o pomoc. Swoimi problemami nie zadręczała rodziców, zresztą pewnie i tak by jej nie zrozumieli.
Mimo wielu prób, kolegom nie udało się zmienić Aliny i jej gustu muzycznego. Ala cały czas słuchała piosenek Marisoll, choć publicznie już się do tego nie przyznawała. Kiedy pewnego dnia oświadczyła kolegom, że spaliła wszystkie kasety i płyty oraz, że nie słucha już Marisoll, ale Jennifer Lopez, znów zaczęto zwracać się do niej Marisoll, szczególnie w obecności nauczycieli. Myśleli, że w ten sposób bardziej ją poniżą, negatywnie przedstawią w oczach pedagogów, bo przecież jakie horyzonty może mieć ktoś, kto słucha disco polo? Po latach okaże się, że wcale nie węższe niż cała reszta, która z dnia na dzień zdążyła przerzucić się na Spice Girls i Just 5.
Alina skończyła podstawówkę i gimnazjum z dobrymi wynikami w nauce. Dostała się do wybranego przez siebie liceum i próbowała zapomnieć o koszmarze ostatnich kilku lat. Na szczęście nikt z przeszłości nie trafił do tej samej szkoły, co ona...
Była już bogatsza o pewne doświadczenia, które zamiast ją pognębić, dodały sił. Doszła do wniosku, iż nie warto, aby ludzie znali całą prawdę o niej. Jednak nie znaczy to, że postanowiła kłamać. Przybrała maskę, swego rodzaju zasłonę, przez którą filtrowała tylko to, co było potrzeba. Kontrolowała swoje życie tak, aby nie powiedzieć za dużo o sobie, nie odsłonić zbyt wiele, by znowu nie cierpieć...
W nowej szkole Alina od razu zwróciła na siebie uwagę. Była uśmiechnięta i wyluzowana, ładna i mądra. Słuchała już nie tylko Marisoll, ale także rocka i hard coru. Już w niczym nie przypominała tej szarej, zastraszonej myszki sprzed kilku miesięcy. Wszyscy chcieli z nią rozmawiać, chcieli ją bliżej poznać. Doskonale wiedziała, czym to pachnie, dlatego choć chętnie rozmawiała z kolegami i koleżankami, udzielała rad i pomocy naukowej, trzymała wszystkich na dystans. Jak się później okazało słusznie, zatem przeszłość czegoś ją nauczyła.
Przez pierwszy rok było nawet fajnie. Wszyscy lubili Alę, która sypała dowcipami jak z rękawa, chętnie zrywała się z końcowych lekcji, nie miała wcale najlepszych ocen, poza językiem polskim, bo z polaka musiała być najlepsza – taka była jej ambicja. Zepsuło się, kiedy ktoś zauważył, że Ali zaczyna na czymś zależeć, że się uspokoiła, że ma dobre relacje z nauczycielami i jest przez nich ceniona. Tu znowu zabolało rówieśników, bo jak taka, co była jedną z nas może być w czymś lepsza?!
Znowu się zaczęło, ale tym razem inaczej. Nikt nie śmiał powiedzieć czegokolwiek złego o Alinie w jej obecności. Szeptali i złorzeczyli dziewczynie, między sobą, po kątach. Za dobrą miała pozycję w szkole, żeby ośmielić się wejść z nią w otwarty konflikt.
Ktoś chciał się przypodobać i doniósł Alinie, co o niej opowiadają, ale ta odparła, że wie i wcale się nie przejmuje. Od pewnego czasu sama wyczuwała chłód i niechęć ze strony koleżanek. W gruncie rzeczy miła to gdzieś. Zastanawiała się tylko, kiedy ktoś wyciągnie na światło dzienne historię z Marisoll. Był w jej życiu nawet taki moment, że ze strachu przed ponownym wstydem i poniżaniem, modliła się, aby ludzie z liceum nie dowiedzieli się jakiej muzy słuchała. Albo Bóg ją wysłuchał, albo koleżanki z liceum miały za słabe kontakty i nie wygrzebały, czego tak bardzo wstydzi się Alina.
Alina wspomina tylko jeden moment kiedy zadrżała, że koszmar minionych lat powróci. Otóż pewnego dnia jedna z koleżanek powiedziała jej, iż jest bardzo podobna z wyglądu do Marisoll. Zmieszana Ala zadała jej wówczas pytanie, a kim jest Marisoll, bo ona jej nie zna? Cóż za paradoks. Udawała, że nie zna swojej ulubionej artystki. Pochodząca ze wsi Marta zaczęła jej tłumaczyć, że Marisoll to wielka gwiazda i nucić największe przeboje piosenkarki... Ala się uspokoiła. Poczuła nawet trochę sympatii do Marty, ale nigdy, przenigdy nie przyznała się do swoich upodobań.
Kilka osób mówiło Alinie, że jest zewnętrznie podobna do Marisoll, ale ta nigdy nie chciała o tym słyszeć. Za dużo wycierpiała, a poza tym miała swoją własną niebanalną osobowość, którą pragnęła eksponować. Zaakceptowała swoje wady i zalety. Pokochała siebie, ale tą siebie niezależną od Marisoll i wszystkich innych czynników, mimo że w tle jej życia ciągle przechadza się tamta.
Żeby całkowicie uwolnić się od przeszłości pojechała kiedyś na koncert Marisoll. Udało jej się nawet porozmawiać z wokalistką. Nie opowiadała jej jednak o przykrościach i szyderstwach związanych z młodzieńczą fascynacją. Zapragnęła osobiście poznać kogoś, kto będąc gdzieś daleko, wywarł tak wielki wpływ na jej życie. To było silniejsze, potrzebne do rozliczenia się ze starymi czasami.
Dziś Alina jest młodą, spełnioną zawodowo kobietą, udziela się społecznie, dużo podróżuje... Zawsze jest sobą. Czasem nawet śpiewa, ale nie jest piosenkarką. Praca i szacunek ludzi dają jej prawdziwe szczęście i satysfakcję... Nie żałuje niczego...


 
  Strona zawiera
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
23739 odwiedzający
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja